Roger Moorhouse | wywiad - Instytut Pileckiego

Wywiad z Rogerem Moorhousem: historykiem, pisarzem i publicystą. W orbicie jego zainteresowań jest okres II wojny światowej, a w szczególności historia nazistowskich Niemiec.

W 1938 roku zachodnie państwa demokratyczne próbowały utrzymać pokój w Europie przez paktowanie z Hitlerem. Sowieci podobnie tłumaczyli się z decyzji o zawarciu w 1939 roku Paktu Ribbentrop-Mołotow. Czy możemy jednak wskazać różnicę między tymi działaniami?

Porównywanie układu monachijskiego z paktem między nazistowskimi Niemcami a Rosją Sowiecką, to stary rosyjski chwyt propagandowy, który brzmi dość niedorzecznie. Trzeba oczywiście powiedzieć, że mający ogromne znaczenie układ monachijski z 1938 roku był niewłaściwy, a nawet haniebny. Przystając na to apogeum alianckiej polityki ustępstw, Wielka Brytania i Francja liczyły, że spełnienie niemieckich żądań dotyczących oddzielenia od Czechosłowacji części terytoriów zamieszkanych przez Niemców sudeckich usatysfakcjonuje Hitlera i w rezultacie załagodzi napiętą sytuację na arenie międzynarodowej. Było to z pewnością ryzykowne i być może cyniczne posunięcie, które stanowiło jednak przede wszystkim próbę – jakkolwiek chybioną – zagwarantowania pokoju. Nie bez znaczenia jest również to, że już wtedy Moskwa uznała je za zdradę, w dużym stopniu dlatego, że wykluczono ją z negocjacji prowadzących do podpisania układu. Potem Stalin faktycznie przyjął politykę zawierania dwustronnych traktatów z innymi państwami, której kulminacją był pakt z nazistowskimi Niemcami. Ponadto układ monachijski i wynikający z niego podział Czechosłowacji doprowadziły do zajęcia przez Polskę terenów Zaolzia, czego rezultatem była z kolei izolacja Polski i utrata życzliwości ze strony innych państw.

Nie należy więc lekceważyć wpływu układu monachijskiego na wybuch wojny 1939 roku, ale przedstawianie go jako coś porównywalnego z Paktem Ribbentrop-Mołotow, jak czyni to Rosja, jest całkowicie chybione. Oczywiście oba są przykładami „paktowania z Hitlerem”, ale układ monachijski był próbą zaprowadzenia pokoju, a pakt nazistowskich Niemiec z Rosją Sowiecką był w istocie planem wojennym, dającym Hitlerowi zielone światło do zamierzonej inwazji na Polskę oraz – dzięki tajnemu protokołowi – podzielenia Europy Środkowej pomiędzy Moskwę i Berlin. Usprawiedliwianie tego paktu przez takie porównanie świadczy o zakłamaniu i ignorancji w zakresie wiedzy historycznej.

Abstrahując od propagandy politycznej, co według najnowszych badań skłoniło Hitlera i Stalina do zawarcia niespodziewanego dla europejskich przywódców sojuszu?

Motywacja Hitlera jest dość jasna. Stosując agresywną retorykę przeciwko Polsce w lecie 1939 roku, sam postawił się w sytuacji, z której szukał doraźnego wyjścia: pakt ze Stalinem pozwolił mu zaatakować Polskę, dając jednocześnie szansę na korzystną relację ekonomiczną ze Związkiem Sowieckim, który w razie wojny pomógłby Niemcom uniknąć najgorszych efektów spodziewanej blokady ze strony aliantów.

Motywacja Stalina jest mniej oczywista, w dużej mierze z powodu prostackiej, wybielającej i kłamliwej narracji o sowieckim pakcie mającym na celu opóźnienie nieuniknionego ataku Niemiec, na której istnienie w zachodniej literaturze godziliśmy się zbyt długo. W rzeczywistości Stalin kierował się podobnymi przesłankami, co Hitler. Chciał zniszczyć Polskę, ponownie zająć tereny, jakie Rosja utraciła z końcem pierwszej wojny światowej, a także zawrzeć z Niemcami układ, który przyniósłby gospodarcze korzyści. Ponadto Stalin wyraźnie stawiał na to, że kryzys związany z Polską doprowadzi do wybuchu wojny. Deklarując „neutralność” Związku Sowieckiego w tym konflikcie (co było rzecz jasna fikcją), miał nadzieję, że wojna pomiędzy zachodnimi mocarstwami i Niemcami przyniesie od dawna oczekiwany upadek kapitalizmu oraz rozwój komunizmu w całej Europie. Tak jak bolszewicy doszli do władzy w Rosji w wyniku pierwszej wojny światowej, tak druga wojna światowa miała zapewnić im władzę nad całym kontynentem.

Z perspektywy czasu widzimy, że było to mistrzowskie posunięcie Stalina – przykład bez wątpienia cynicznej, ale i błyskotliwej realizacji polityki realnej. Ta decyzja przyniosła negatywny skutek dopiero wtedy, gdy jego sojusznik zdecydował się przypuścić atak w 1941 roku – w tym momencie Moskwa przyjęła strategię kłamstw, uników i wymówek.

Opublikował pan niedawno poczytną książkę o kampanii wrześniowej 1939 roku, która wyznaczyła początek drugiej wojny światowej. Jak ocenia pan specyficzną sowiecką politykę „wyzwoleńczą” z 1939 roku? Czy marsz Armii Czerwonej na zachód przez polskie ziemie w latach 1944–1945 miał podobnie „wyzwoleńczy” charakter, czy też te dwa wydarzenia różnią się pod względem politycznym i ideologicznym?

Jak wspomniałem, Związek Sowiecki deklarował w 1939 roku neutralność. Mimo głębokiego zaangażowania w konflikt w roli sojusznika hitlerowskich Niemiec, nie chciał utracić prestiżowej pozycji w międzynarodowym gronie socjalistów właśnie z powodu zbyt bliskich i wyraźnych związków z faszyzmem. W tych okolicznościach sowiecka inwazja na Polskę 17 września 1939 roku wymagała ideologicznego i propagandowego uzasadnienia, które można by „sprzedać” na arenie międzynarodowej jako powód wkroczenia Armii Czerwonej na teren sąsiedniego państwa. W artykule Andrieja Żdanowa, opublikowanym w „Prawdzie” 14 września, podano następującą fałszywą wersję wydarzeń: w obliczu rozpadu państwa polskiego wojsko sowieckie miało obowiązek wyzwolić i ochraniać białoruską oraz ukraińską mniejszość zamieszkałą w Rzeczpospolitej, jakie otrzymały podejrzanie faszystowskie miano „braci, których łączy ta sama krew”.

Wejście Armii Czerwonej w liczbie ok. 500 tysięcy żołnierzy, 5 tysięcy czołgów i 2 tysięcy samolotów, którym wydano rozkaz „zniszczenia wojska polskiego”, przedstawiono światu jako „wyzwolenie”. Nic bardziej mylnego. Był to atak wojskowy – połączony z brutalnym narzuceniem komunizmu – który najpierw uderzył w polskich oficerów (wielu z nich skończyło w masowych grobach w Katyniu). Potem proces odsiewania objął całe społeczeństwo: setki tysięcy Polaków i obywateli innych narodowości zesłano na dzikie tereny Syberii i Kazachstanu. Zostali wyzwoleni co najwyżej od kapitalizmu, ale nie byli wolni w tradycyjnym znaczeniu tego słowa.

Zwycięski marsz Armii Czerwonej w latach 1944–1945 miał wiele podobnych cech. Nie należy zapominać, że Sowieci pokonali wtedy siły nazistowskich Niemiec, co słusznie nazywamy wyzwoleniem. Ale dokonawszy tego wyzwolenia, Sowieci znów narzucili swoją ideologię i szybko zaprowadzili komunizm na wszystkich zajętych terenach. Ta sowiecka definicja „wyzwolenia” jest niezgodna z zachodnim modelem liberalnej demokracji, ponieważ nie daje prawdziwej wolności.


prof. Roger Moorhouse

Roger Moorhouse: historyk, pisarz i publicysta. W orbicie jego zainteresowań jest okres II wojny światowej, a w szczególności historia nazistowskich Niemiec.

Zobacz także