Martyna Wojtkowska wyróżniona w 7. Edycji Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego. - Instytut Pileckiego

Martyna Wojtkowska wyróżniona w 7. Edycji Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego.

Martyna Wojtkowska z Instytutu Pileckiego otrzymała wyróżnienie w kategorii audio za serial „W Nowej Zelandii zaczyna się dzień”. Projekt powstał we współpracy Instytutu Pileckiego ze Studiem Reportażu Polskiego Radia.

Laureatami 7. edycji Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego zostali Dariusz Rosiak Tatiana Kolesnychenko, Anna Dudzińska, Wojciech Grzędziński i Michał Przedlacki.

Serdecznie gratulujemy!

Zwycięzców wyłoniła kapituła pod przewodnictwem redaktora naczelnego PAP Wojciecha Tumidalskiego. Funkcję honorowych przewodniczących pełnią Rene Maisner oraz Mirosław Ikonowic, przyjaciel legendy polskiego reportażu, związany z PAP od 1953 roku. W skład kapituły weszli również: Zuzanna Dąbrowska, Bogusław Chrabota, Jarosław Gugała, Andrzej Grygiel, Karolina Lewicka, Wojciech Jagielski, Beata Lubecka, Cezary Łazarewicz, Maciej Nabrdalik, Mateusz Sosnowski, Agnieszka Szydłowska, Beata Zawrzel oraz Michał Żakowski.

Gala finałowa 7. Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego odbyła się w Teatrze Polskim 24 listopada 2025 r. Wyróżnienie zostało ustanowione w 2010 r., by promować wartości bliskie zarówno agencji, jak i patronowi wydarzenia. (PAP)
 

"W Nowej Zelandii zaczyna się dzień. Opowieść o dzieciach z Pahiatua” 

Audioserial jest zaproszeniem do niezwykle wzruszającej i ciekawej podróży w czasie do miejsc i ludzi, których życie zapewne wyglądało inaczej niż planowali.

O historii dzieci z Pahiatua dowiedziałam się podczas prac nad artykułem poświęconym małżeństwu Fraserów. Kiedy zapoznawałam się ze źródłami archiwistka z Instytutu Pileckiego powiedziała mi, że kiedy dzieci dotarły do obozu, pod każdą poduszką czekał na nie cukierek. Jak on smakował? To był haczyk, który mnie wciągnął. Na zrealizowanie wywiadów otrzymałam stypendium „Młoda Polska”, a do Nowej Zelandii poleciałam, kiedy rząd po ponad dwuletniej izolacji z powodu pandemii otworzył granice dla przyjezdnych z Europy. Moi rozmówcy miesiącami nie widywali swoich dzieci, a wnuki tylko na ekranie komputera. Co dopiero spotkać się z obcą osobą, która właśnie przyleciała z Polski? Mimo niepewności otwierali drzwi swoich domów i dzięki temu nagrałam dziesiątki godzin opowieści. W tym roku najstarsze z dzieci z Pahiatua obchodzi 99. urodziny, najmłodsze — 84., a mimo to dla niektórych był to pierwszy raz kiedy opowiedzieli swoją uchodźczą historię, od początku do końca. Niestety kilkoro z moich bohaterów już nie żyje i podejrzewam, że mógł być to ostatni raz, kiedy opowiedzieli o tym, co ich spotkało. To dla mnie prawdziwy dar, jak ten cukierek pod poduszką – mówi o swojej pracy autorka, Martyna Wojtkowska.

Historia dzieci z Pahiatua

W 1941 r na mocy porozumienia między Stalinem a rządem RP na uchodźctwie, polscy zesłańcy przebywający na terenie Związku Sowieckiego dołączają do armii tworzonej przez gen. Władysława Andersa na Bliskim Wschodzie. Wśród 125 tysięcy obywateli polskich, jedna trzecia to cywile. Z inicjatywy premiera Nowej Zelandii – Petera Frasera i jego żony Janet, w miejscowości Pahiatua powstaje obóz dla polskich dzieci, do którego 30 października 1944 r.  dotarło 733 małych Polaków i ich 105 polskich opiekunów. Rząd nowozelandzki pokrywa koszty utrzymania Polaków.

Warto zaznaczyć, że tułacza odyseja przyjętych do Nowej Zelandii dzieci zaczęła się znacznie wcześniej. To dzieci z polskich rodzin, wywiezionych w głąb Rosji, z których wiele z nich to sieroty, po zmarłych na sowieckich zesłaniach rodzicach. Wywiezione bydlęcymi wagonami gdzieś na koniec świata, w miejsca gdzie zamarza nawet nadzieja. Głód, zimno, strach, śmierć najbliższych - to codzienność, której doświadczały. Pahiatua była dla nich swego rodzaju tzw. ziemią obiecaną.

Ze wspomnień Stanisława Manterysa, który jako 9-cio letnie polskie dziecko dotarł do Nowej Zelandii na pokładzie amerykańskiego okrętu wojennego General Randall wyłania się taki obraz: — Kiedy wpływaliśmy do portu w Wellingtonie, czekały na nas tłumy. W Nowej Zelandii pozamykano szkoły, żeby uczniowie mogli nas przywitać.

Z kolei Earl Bailey, który filmował moment przybycia polskich dzieci, 30 października 1944r, zapamiętał kilka szczegółów. - Okręt miał z dwóch stron schodki. Ja stałem przy jednych, a Stan Weyms przy drugich. Dzieci schodziły po stromych schodkach na brzeg. Nic nie było w stanie przygotować mnie na widok tych maluchów, każde dzierżyło żałosne tobołki –wszystko, co posiadali na tym świecie. Wiele nowozelandzkich małżeństw […] chciało je adoptować.

Rząd Nowej Zelandii zorganizował dla polskich uchodźców obóz-osiedle w pobliżu miejscowości Pahiatua. Miejsce szybko zostało mianowane małą Polską. Ulice nazwano na cześć polskich bohaterów, lekcje prowadzono w języku polskim, pielęgnowano tradycje i obyczaje kraju pochodzenia. Po zakończeniu wojny obozu nie zamknięto. Premier Peter Fraser zapewnił, że sieroty, które osiągną pełnoletność i będą chciały powrócić do Polski, będą mogły to zrobić na koszt nowozelandzkiego rządu, a te które postanowią pozostać — otrzymają możliwości rozwoju, jak ich nowozelandzcy rówieśnicy. Do komunistycznej Polski wrócili nieliczni. Dzieci z Pahiatua na przestrzeni lat stworzyły zintegrowaną grupę polonijną.

W 2022 r. na wniosek Instytutu Pileckiego, Prezydent RP odznaczył Janet i Petera Fraserów medalem Virtus et Fraternitas za zorganizowanie opieki nad grupą 733 dzieci-uchodźców.

Autorka - Martyna Wojtkowska
Opieka artystyczna i redakcja - Janusz Deblessem i Bartosz Panek
Montaż - Jakub Tarka
Realizacja - Magdalena Czajkowska i Michał Czajkowski
Lektorzy - Katarzyna Nowak i Michał Matus
Muzyka - Artur Giordano

Zobacz także