Krok czwarty: „opatrzyć na drogę” - Instytut Pileckiego

Krok czwarty: „opatrzyć na drogę”

Upamiętnienie to nie koniec. Podtrzymujemy relacje z bliskimi uhonorowanych przez nas osób, a także dążymy do zintegrowania Rodzin Zawołanych po imieniu. Wiemy, że trudne emocje najlepiej rozumieją osoby obarczone podobnymi doświadczeniami.

Jak rozumieć zwrot „opatrzyć drogę”? Przyjrzyjmy się ponownie fragmentowi wiersza Zbigniewa Herberta Pan Cogito o potrzebie ścisłości:

 (…) musimy zatem wiedzieć

policzyć dokładnie

zawołać po imieniu

opatrzyć na drogę (…)

W sensie przenośnym jest to przywrócenie pamięci o zamordowanych: zebranie wszystkich możliwych informacji o okolicznościach ich śmierci, odsłonięcie tablicy, opłakanie zmarłych. Ostatnie pożegnanie i „opatrzenie” na drogę. Tę nieznaną, choć nieuniknioną, wieczną. Ale nietrudno doszukać się też sensu dosłownego. Bo ci, którzy przeżyli, potrzebują opatrzenia ran, które nie chcą się zagoić.

Na upamiętnienia czekają przede wszystkim rodziny ofiar: dzieci, rodzeństwo, wnuki. Do tej pory nikt specjalnie nie interesował się tragicznym losem ich bliskich – jeszcze jedna śmierć, kolejna z setek tysięcy wojennych ofiar. Znamienne jest to, że w każdej rozmowie z potomkami uhonorowanych przez nas osób, przebija się wdzięczność za zainteresowanie losami ich przodków. Dużą rolę odgrywa tu fakt, że projekt Zawołani po imieniu nie kończy się wraz z odsłonięciem tablicy.  

Instytut Pileckiego nie tylko podtrzymuje nawiązane relacje, ale również podejmuje działania integrujące to środowisko. Postawiliśmy sobie za cel zjednoczyć rodziny zamordowanych i obdarzyć ich należytym wsparciem. Zorganizowany przez nas zjazd, który miał miejsce 24 listopada w Broku nad Bugiem, stworzył okazję do rozmów z ludźmi o podobnych doświadczeniach.

Zapraszamy do obejrzenia reportażu z tego wydarzenia: 

Spotkanie pokazało, że od żałoby nie da się uciec: trauma, która nigdy nie została przepracowana, skutkowała niechęcią do dzielenia się swoimi wspomnieniami. W efekcie brzemię wydarzeń z przeszłości dziedziczyły kolejne pokolenia. Projekt Zawołaniu po imieniu stał się impulsem do zwierzeń i szczerych rozmów w gronie rodziny: choć swoiste „rozdrapywanie ran” było bolesnym procesem, pomogło rodzeństwu oraz dzieciom ofiar zrzucić z siebie ciężar niewypowiedzianych słów, ukrywanych przez lata historii.

Podczas zjazdu wystosowano również apel o kontynuowanie projektu, bo – jak podkreślają dzieci, wnuki i prawnuki zamordowanych – upamiętnia się bohaterów, nie oprawców (zachęcamy do zapoznania się z listem).

W I Zjeździe Rodzin Zawołanych po imieniu uczestniczyło ponad 100 członków rodzin upamiętnionych przez nas osób. Liczymy na to, że w tym roku uda nam się podwoić liczbę gości!

Zobacz także