Ignacy Ambroziak - Instytut Pileckiego
Ignacy Ambroziak został zamordowany, za pomoc Żydom, podczas pokazowej egzekucji zorganizowanej przez Niemców w złotopolickim lesie 21 listopada 1943 roku.
Jesienią 1939 roku północne Mazowsze zostało wcielone bezpośrednio do III Rzeszy. Utworzono tam rejencję ciechanowską (Regierungsbezirk Zichenau), przynależącą do okręgu Prusy Wschodnie. W jej skład wszedł m.in. powiat płoński. We wrześniu 1940 r. w Płońsku powstało getto, w którym Niemcy osiedlili 12 tys. Żydów. Po likwidacji getta w grudniu 1942 r. niemal wszystkich deportowano do Auschwitz-Birkenau. Żydzi, którym udało się uniknąć egzekucji lub wywózki, rozpoczęli dramatyczną walkę o przetrwanie.
Wśród Polaków, którzy zaangażowali się w pomoc uciekinierom znalazł się między innymi Ignacy Ambroziak pochodzący ze Skwar w gminie Naruszewo, mieszkający z żoną Rozalią i synem Henrykiem w Cholewach.
Zimą 1942/1943 roku rodzina Ambroziaków udzielała pomocy m.in. dwóm młodym Żydom, przedstawiającym się jako Ignac i Julek. W październiku 1943 roku do Ambroziaków przyjechała żandarmeria oraz gestapo. Szukano ukrywających się Żydów. Choć podczas rewizji nikogo nie znaleziono, rodzina została pobita, a Ignacego przewieziono do Pomiechówka.
Pod koniec października 1943 r. Niemcy zorganizowali odprawę sołtysów z gmin, z których pochodzili aresztowani. Zapowiedzieli, że 21 listopada przedstawiciele poszczególnych wsi mają stawić się na skraju lasu między Złotopolicami a Kamienicą-Wygodą, ponieważ odbędzie się tam egzekucja Polaków, którzy ukrywali Żydów. Tego dnia Gestapo wraz z żandarmerią przywiozło z Pomiechówka siedmiu skazanych: Stefana Trzcińskiego, Ignacego Ambroziaka, Władysława Muchowskiego, Symchę Frosta, a także nieznanego z imienia i nazwiska Żyda i dwóch Polaków (mogli to być Stefan Dubracki i Jan Wójcik, jednak nie udało się potwierdzić ich personaliów). Żydów powieszono za rzekome napady i przechowywanie broni, a Polaków za ukrywanie i pomoc udzieloną Żydom. Po pewnym czasie sołtysi – na rozkaz Niemców – przystąpili do zdejmowania ciał zamordowanych, które zabrano na cmentarz w Smoszewie. Po wojnie odbyła się ekshumacja zamordowanych mężczyzn. Ignacego Ambroziaka i Władysława Muchowskiego pochowano w Radzyminie. Stefan Trzciński spoczął na cmentarzu w Naruszewie. Stanisławę Trzcińską (w niemieckich dokumentach figuruje jako Stanisława Trzenska) skierowano do KL Stutthof i tam 5 grudnia 1943 roku zamordowano.
W 1991 roku Instytut Yad Vashem odznaczył tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata Ignacego Ambroziaka i jego żonę Rozalię, Stanisławę Trzcińską oraz jej synów: Stefana i Jana, a także Władysława Muchowskiego.
Zeznanie świadka Henryka Ambroziaka z dn. 28 stycznia 1988 r.
Trzykrotnie do nas przyjeżdżała żandarmeria z Naruszewa w poszukiwaniu Żydów. Nie udało im się znaleźć. Za każdym razem jak przyjeżdżali przesłuchiwali nas a ja trzykrotnie zostałem przez nich pobity. Żydzi w czasie dnia nie przebywali u nas, przychodzili tylko sypiać, wtedy kiedy było zimno. Zapewnialiśmy im także wyżywienie. Żandarmi zawsze byli w trakcie dnia, dlatego nigdy nie znaleźli u nas Żydów. Matka pomagała w ukrywaniu Żydów, w ten sposób, że wiedziała o tym, że przebywają oni u nas, przygotowywała dla nich żywność, którą ja im dostarczałem. W tym czasie kiedy ojciec ukrywał w domu Żydów tylko ja byłem w domu z rodzicami. (…)
Zeznanie świadka Wacławy Mańkowskiej z domu Ambroziak z dn. 25 listopada 1987 r.
Gdy utworzono getta było to w listopadzie czy w grudniu 1939 r. gdy do naszego domu zgłosiło się trzech braci Lajzer Szmul, Moszek i Abram. Zachowywali się ostrożnie. Z zachowania ojca widziałem, że zgadza się na to w komórce przylegającej do naszej kuchni. Mieli tam ułożone posłania, gotowałam obiady razem z matką, które oni jedli, prałam im bieliznę, robiłam dla nich potrzebne im zakupy. Przez całą zimę nie wychodzili z mieszkania, jedli to samo co i my. Gdy było na obiad mięso wieprzowe lub zupy gotowane ze słoniną oni tak samo jedli. Gdy był u nas obiad skromny oni taki sam obiad dostawali. Nie płacili ojcu na pewno, gdyż gdyby płacili ojciec mój powiedział by nam o tym. Do moich zadań i mego brata należało pilnowanie czy we wsi nie przebywają żandarmi lub gestapowcy, a także ostrzeganie tych Żydów aby wchodzili do komórki, gdy w tym czasie ktoś z obecnych przechodził ulicą koło naszego domu lub przebywał na naszym podwórku, nawet ktoś z sąsiadów.