Upamiętnienie Mieczysława Żemojtela i Anny Kowalskiej | ZAWOŁANI PO IMIENIU - Instytut Pileckiego
Upamiętnienie Mieczysława Żemojtela i Anny Kowalskiej | ZAWOŁANI PO IMIENIU
W Somiance (Mazowieckie) 21 czerwca 2023 r. odsłonięto tablicę upamiętniającą Mieczysława Żemojtela, zamordowanego przez Niemców za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej, oraz Annę Kowalską, której pomagał. To 32. uroczystość zrealizowana w ramach programu „Zawołani po imieniu”.
Uroczystości rozpoczęto o godz. 11.00 mszą w kościele pw. Św. Stanisława Biskupa Męczennika w Somiance. Po nabożeństwie nastąpiło odsłonięcie tablicy, która zlokalizowana jest na terenie Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Somiance.
Zebraliśmy się tu, aby „zawołać po imieniu” Mieczysława Żemojtela i Anię Kowalską. Kiedy Niemcy dokonywali tej zbrodni, liczyli, że nie będziemy o tym pamiętać; że nigdy nikt nie wspomni imienia ofiar, nikt nigdy nie zapali świeczki i nie położy kamienia. My dziś robimy odwrotnie i to jest sensem tego programu – pamiętać. Jesteśmy tu, aby przywracać pamięć i aby cała wspólnota lokalna zgromadziła się wokół tego niezwykłego przykładu heroizmu, bohaterstwa i człowieczeństwa. Będziemy pamiętać
W uroczystości wzięli udział: wicewojewoda mazowiecki Sylwester Dąbrowski, posłanka Anna Siarkowska, prof. Magdalena Gawin, wójt gminy Somianka Andrzej Żołyński, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce Artur Hofman, wnuczka Mieczysława Żemojtela Mierosława Korycka, Joanna Bara oraz mieszkańcy Somianki.
„Pamięć jest niezbędnym elementem naszej tożsamości. Bo tożsamość to jest to, kim jesteśmy. A żeby wiedzieć, kim jesteśmy, musimy znać naszą historię, musimy znać nasze korzenie” – powiedziała podczas uroczystości posłanka Anna Siarkowska.
„Dopóki człowiek jest człowiekiem, to dokonuje właściwych wyborów. Nawet w tym najtrudniejszym momencie. I wtedy wie, jak się zachować przyzwoicie. Jeśli nie może pomóc – nie pomaga, ale też nie wydaje, nie donosi. Dlatego pamiętajmy o tym, gdy nam się wmawia, społeczeństwu polskiemu, że może zbyt biernie się zachowywało. Nie, gdy ktoś zachowywał się w sposób nawet obojętny, to znaczy, że posiada rodzinę, że się lękał i miał do tego prawo. Natomiast ci, którzy zachowali się tak bohatersko – ich serce biło w innym rytmie – byli z tych, którzy są między człowiekiem a aniołem” – powiedział przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce Artur Hofman.
Historia Mieczysława Żemojtela i rodzeństwa Kowalskich
W wyniku klęski w wojnie obronnej 1939 r. większość ziem polskich znalazła się pod okupacją niemiecką. Wieś Somianka należała do powiatu Ostrów (Kreis Ostrow) okupacyjnego dystryktu warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa. W ramach polityki wyzysku gospodarczego zajętych terenów niemiecka administracja nadzór nad ogromnym majątkiem Władysława Müllera. Właściciel musiał przeprowadzić się do budynku rządcy, a pałac został zajęty na potrzeby niemieckiego zarządu „dóbr Somianka”. Nowym kierownikiem został Niemiec Karol Rubach. W gospodarowaniu miał go wspomagać polski zarządca Mieczysław Żemojtel.
Mieczysław Żemojtel urodził się w 1898 r. na Wileńszczyźnie. W okresie kształtowania się granic II Rzeczypospolitej działał na rzecz państwa – został za to odznaczony w 1933 r. Medalem Niepodległości przez prezydenta Ignacego Mościckiego. Na początku lat 20. przeniósł się na stałe do Warszawy, założył rodzinę i pracował jako urzędnik w Pocztowej Kasie Oszczędności. W rodzinnych przekazach zachowała się informacja, że w początkowej fazie okupacji pomógł znajomej rodzinie żydowskiej dokonać zabronionych przez Niemców operacji finansowych. Za te działania miał zostać wyrzucony z pracy, dlatego też musiał zostawić w stolicy żonę z dwójką dzieci i wyjechać za pracą do nieodległej Somianki.
W stolicy Niemcy utworzyli jesienią 1940 r. getto. Na małej przestrzeni stłoczyli w nim ok. 450 tys. Żydów z Warszawy i okolic. Ze względu na panujące tam głód i choroby wiele osób decydowało się na ucieczkę poza jego granice. Być może takimi uciekinierami było dwoje młodych Żydów, którzy zostali zapamiętani jako rodzeństwo – Anna (Hania) i Marian (Moniek) Kowalscy. Pojawili się w Somiance najprawdopodobniej wiosną 1941 r. Z relacji świadków wynika, że Anna miała około 18–20 lat, Marian był nieco młodszy. Żemojtel przyjął ich do pracy, umożliwiając im w ten sposób legalny pobyt. Wielu pracowników wiedziało, że Anna i Marian to Żydzi. Oboje pomagali w pałacu i mieszkali na jego strychu lub w piwnicy.
„Mniej więcej w lecie 1941 roku do majątku przyszła młoda Żydówka, w wieku około 18 lat, wraz z młodszym od niej o około dwa lat bratem. Sprzątała ona podwórze, zamiatała korytarze i za to dostawała wraz z bratem jedzenie. Ja oraz Maria Krawczyk dawałyśmy jej odzież, a niejednokrotnie i jedzenie. Nie wiem, jak się nazywała. Ona mówiła, że nazywa się Nizińska Anna, a niektórzy ludzie mówili, że nazywa się Kowalska. Ja mówiłam do niej po imieniu – Andzia. Jej brata nazywaliśmy Marian”.
Gdy do Somianki zaczęły docierać informacje na temat kolejnych akcji eksterminacyjnych wymierzonych w ludność żydowską, Anna i Marian zaczęli się ukrywać.
Od października 1941 r. na terenie GG za pomoc Żydom obowiązywała kara śmierci. Mimo to Żemojtel nadal pomagał rodzeństwu. W akcję zaangażowane były również inne osoby pracujące w pałacu: dwie młode kobiety, Marianna Krawczyk i Marianna Stępkowska, oraz gospodyni pałacu Maria Kroczewska. Dostarczały one ukrywającym się żywność i ubrania.
W ostatnich dniach października 1942 r. do pałacu w Somiance przyjechało kilku żandarmów z posterunku w Wyszkowie. Prawdopodobnie w wyniku donosu dowiedzieli się, że przebywają tam Żydzi. Niemcy przeszukali budynek i złapali Annę, Marianowi udało się uciec. Torturami usiłowali zmusić dziewczynę do wskazania osób, które udzielały jej pomocy. Mimo okrucieństwa Niemców, ich ofiara pozostała niezłomna i nie wydała nikogo. Żandarmi zorientowali się, że nie dowiedzą się niczego od Anny – wobec tego podjęli decyzję o jej egzekucji. Dwudziestokilkuletni znany z brutalności żandarm Henrich Sichau i jego współpracownik wyprowadzili Annę bocznym wyjściem z dworu. Kilka metrów dalej została zastrzelona.
„Gdy wyszedłem przed pałac, zobaczyłem, że na schodach koło wejścia stoi żandarm niemiecki, a drugi żandarm prowadzi przed sobą ścieżką wiodącą w kierunku parku Żydówkę Anię. Gdy odeszła ona kilka kroków od tego żandarma, wyjął on pistolet i strzelił jej z tyłu w głowę, po czym Żydówka upadła na ziemię”.
„[…] poszłam do pałacu. Gdy przechodziliśmy obok studni, w pobliżu bocznego wejścia do pałacu zobaczyłam leżącą twarzą do ziemi Żydówkę. Nie wiedząc, że obok są żandarmi, podeszłam do leżącej i nazwałam ją po imieniu. Wówczas żandarm Heniek uderzył mnie gumą i odegnał od zwłok”.
Postawa Anny w trakcie przesłuchania spowodowała, że Niemcy nie mieli podstaw do przeprowadzenia natychmiastowej egzekucji również na pomagających jej Polakach. Wobec tego polecili Żemojtelowi wezwać osoby pracujące w budynku – zakładali, że musiały wiedzieć o ukrywanych Żydach. Mieczysław przyprowadził do dworu Mariannę Krawczyk i Mariannę Stępkowską, uprzedzając je, że Anna, mimo tortur, nie powiedziała, że one jej pomagały. Po kolejnym przesłuchaniu całej grupy żandarmi wyjechali z Somianki, zaaresztowawszy Rubacha i Żemojtela. Niemiecki kierownik majątku został wkrótce wypuszczony, natomiast Żemojtel pozostał w areszcie w Wyszkowie. Około 10 listopada 1942 r. aresztowano również trzy kobiety pomagające żydowskiemu rodzeństwu, jednak dzięki niezłomności Anny Kowalskiej Niemcy nie mieli dowodów, że pomagały rodzeństwu, co najprawdopodobniej ocaliło im życie.
Czwórka aresztowanych została przetransportowana do Ostrowi Mazowieckiej, a następnie na Pawiak. Stamtąd przeniesiono ich do obozu koncentracyjnego na Majdanku (KL Lublin). Żemojtel trafił tam 13 marca 1943 r. W obozie przetrwał jedynie kilka dni – zginął już 19 marca. Rodzina o jego losie dowiedziała się dwa miesiące później. Aresztowane z nim kobiety zostały zwolnione z obozu pod koniec maja 1943 r. Przetrwały wojnę.
Zwłoki Anny Kowalskiej (według jednej z relacji) pochowano w pobliżu miejsca zbrodni. W 1958 r. zostały ekshumowane i przeniesione na Cmentarz Powstańców Warszawy. Marian Kowalski uniknął aresztowania. Jego los pozostaje nieznany.
Historie „Zawołanych” zawsze są niezwykłe, taka jest też historia z Somianki: Mieczysław Żemojtel, odznaczony Medalem Niepodległości, ojciec rodziny, który dał schronienie w majątku żydowskiemu rodzeństwu; członkowie jego rodziny – syn, który zginął jako żołnierz AK, i córka – uczestniczka tajnych kompletów. Młodziutka Żydówka, znana jako Anna Kowalska, której niezłomna postawa w czasie bestialskiego „przesłuchania” przez niemieckich żandarmów ocaliła trzy uczestniczące w akcji pomocowej pracownie majątku, z których dwie były niemal jej rówieśnicami – mówi Kamila Sachnowska, kierownik działu ds. Zawołanych po imieniu.
Karol Rubach przyczynił się w 1944 r. do zamordowania prawowitego właściciela Somianki – Władysława Müllera. Sam zginął w okresie Powstania Warszawskiego.
Heinrich Sichau, żandarm odpowiedzialny za morderstwo Anny Kowalskiej i innych osób w rejonie Wyszkowa, stanął przed niemieckim sądem w latach 70. W 1979 r. postępowanie umorzono ze względu na jego stan zdrowia. Sichau zmarł w wieku 85 lat w 2003 r.
„Postępowanie […] Prokuratury Düsseldorf przeciwko podejrzanemu Sichau zostało na podstawie § 205 kpk zawieszone, ponieważ podejrzany nie jest w stanie uczestniczyć ani w przesłuchaniu, ani w rozprawie. Cierpi on […] na angina pectoris, hipertonię arterii i lekką cukrzycę. Według opinii lekarza powiatowego w Grevenbroich z 2 września 1975 roku, prof. dr. L. Seipela z 8 grudnia 1976 roku oraz dr. Schnelbacher z 5 lipca 1978 r. podejrzany Sichau nie może uczestniczyć w przesłuchaniu bez bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia. Stres związany z przesłuchaniem w każdej chwili może wywołać bezpośrednie niebezpieczeństwo ataku serca lub zawału. Dlatego też postępowanie należy umorzyć”.
O programie „Zawołani po imieniu” – poświęcony jest Polakom i przedstawicielom innych narodowości zamordowanym za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Pamięć o tych, którzy wykazali się heroizmem w obliczu niemieckiego terroru, jest pielęgnowana we wspomnieniach rodzin, często jednak historie te nie są znane ogółowi społeczeństwa. Program powstał z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z
pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej.
źródło: PAP