Upamiętnienie Wacława Budziszewskiego - Instytut Pileckiego

W niedzielę 22 września Instytut Pileckiego uhonorował Wacława Budziszewskiego zamordowanego podczas wojny za pomoc niesioną Żydom. W ramach projektu Zawołani po imieniu w miejscowości Nur koło Ostrowi Mazowieckiej odsłonięto tablicę pamiątkową.

„To była wspaniała, kochająca się, katolicka i patriotyczna rodzina. Z silnymi więziami między rodzicami i dziećmi” – powiedziała podczas uroczystości odsłonięcia tablicy prof. Magdalena Gawin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego. „Najpierw była decyzja o przyjęciu żydowskiej rodziny. Potem niezwykła decyzja syna, osiemnastoletniego Wacława, który wystąpił przed Niemcami i wziął całą «winę» na siebie. W taki sposób podpisał na siebie wyrok śmierci, ale ocalił swoje rodzeństwo i rodziców. Wyobraźmy sobie, z jakim ciężarem musiała żyć ta rodzina przez wiele dekad. Dlaczego nie zbierano nazwisk? Dlaczego nie było upamiętnień? Dlaczego zlekceważono poświęcenie tych ludzi? Dlaczego rodziny zostały pozostawione same sobie? Wszyscy tutaj zebrani musimy przekreślić to dziedzictwo komunizmu, dziedzictwo ignorowania i zapominania. Dzisiaj jesteśmy tu po to, aby wzmocnić wszystkie wartości, które przyświecały tej rodzinie. To są Wasi sąsiedzi, to są Polacy, obywatele polscy. Pamięć lokalna jest ważna dla powstania narracji ogólnonarodowej. Nie będzie pamięci narodowej, bez pamięci lokalnej” – przekonywała prof. Gawin. „Tych ludzi na dekady pozbawiono pamięci. W chrześcijaństwie męczeństwo odgrywa bardzo ważną rolę. Pamiętajmy, że nasi sąsiedzi, państwo Budziszewscy, ratowali ludzkie życie, a nie ma ważniejszej sprawy niż ochrona ludzkiego życia. Takie piękne świadectwo ta rodzina pozostawiła po sobie dzisiaj. Mam ogromny zaszczyt być z Państwem i prosić o pamięć o zamordowanym Wacławie Budziszewskim”. Na koniec wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego dodała: „Wacław Budziszewski nie ma nigdzie grobu, to jest także jego symboliczny pogrzeb”.

Następnie głos zabrał dr Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytutu Pileckiego, koordynator projektu „Zawołani po imieniu”, w którego ramach odbyło się upamiętnienie Wacława Budziszewskiego: „Wacław Budziszewski i cała jego rodzina dali świadectwo, że można postępować słusznie wobec potrzebujących ludzi. Jest to element historii, z której chcemy i możemy być dumni. Coraz częściej stara przekonać się nas, że powinniśmy się nieustannie za naszą historię wstydzić. Nie, to nie jest prawda. Tutaj jest tego dowód. Postawę Wacława Budziszewskiego określa cytat doskonale państwu znany: «Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś oddaje życie za swoich przyjaciół»” – zakończył Kozłowski.

Na koniec przemówił Konstanty Budziszewski, ocalony brat Wacława: „Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że bohaterom, którzy oddali życie za ojczyznę, należy się wieczna pamięć. Jednym z nich jest właśnie mój brat, Wacław. W zabudowaniach moich rodziców we wsi Żebry-Laskowiec moja rodzina ukrywała rodzinę żydowską. Niemcy, kiedy dowiedzieli się o tym od jakiegoś złego człowieka, wyprowadzili wszystkich na podwórze. Zapytano mojego ojca, od kiedy są Żydzi w naszych zabudowaniach. Wacek wystąpił krok do przodu i powiedział, że to właśnie on przyprowadził tę rodzinę w nocy i wpuścił do naszych zabudowań. Wacław został dostarczony do obozu Stutthof, tam przeżył tylko trzydzieści trzy dni. Mam przy sobie dokumenty, które to wszystko potwierdzają”. Na koniec wyznał: „Dziesięć lat temu postanowiłem, żeby świat się dowiedział, co się stało. Przez te dziesięć lat udało się to wszystko”.  


Historia Wacława Budziszewskiego

Gospodarstwo Henryka i Stanisławy Budziszewskich leżało na skraju wsi Żebry-Laskowiec w powiecie ostrowskim. W momencie wybuchu II wojny światowej państwo Budziszewscy mieli dwóch nastoletnich synów, Wacława i Stanisława, a na początku grudnia 1942 roku przyszedł na świat ich kolejny syn, Konstanty. Dwa miesiące po jego urodzeniu u Budziszewskich szukała schronienia rodzina żydowskich uciekinierów – małżeństwo z dwoma dorastającymi synami i córką. Państwo Budziszewscy znali ich, gdyż prowadzili oni sklep w pobliskim Nurze. Zdecydowali się dać im schronienie w swojej stodole, choć za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Po około dwóch tygodniach, wczesnym rankiem, przed gospodarstwo zajechały ciężarówki żandarmerii oraz przybyli gestapowcy na koniach. Niemcy odnaleźli kryjówkę. Obie rodziny wyprowadzono na podwórze. Tłumacz zapytał Henryka Budziszewskiego, jak długo ukrywał Żydów. W tym momencie żydowscy chłopcy wyrwali się i próbowali dobiec do lasu. Braci szybko dosięgły kule niemieckich karabinów. Tłumacz ponownie zadał pytanie. Gdy gospodarz milczał, osiemnastoletni Wacław Budziszewski postanowił ocalić rodziców. Wystąpił z szeregu, wołając, że ojciec nic nie wie, bo to on zaprowadził poprzedniego wieczoru Żydów do stodoły i zamierzał powiedzieć o tym rodzicom dopiero rano. Niemcom to wystarczyło. Rodzinę żydowską załadowano na samochód, wywieziono i zamordowano w nieznanym miejscu. Wacława gestapowcy zabrali i związanego popędzili przed końmi do Nura. Wkrótce został on przewieziony do Białegostoku, skąd 27 lutego trafił do obozu koncentracyjnego Stutthof jako więzień numer 19988. Na karcie przyjęcia zaznaczono kategorię przestępstwa „Zakwaterowanie Żydów”. Wacław Budziszewski przeżył w KL Stutthof trzydzieści trzy dni. Zmarł 1 kwietnia 1943 roku. Jego rodzice i bracia zostali skierowani w okolice Królewca (obecnie Kaliningrad) do niewolniczej pracy, do kraju wrócili w maju 1945 roku.


O projekcie

Projekt Zawołani po imieniu jest poświęcony osobom narodowości polskiej zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Pamięć o tych, którzy wykazali się heroizmem w obliczu niemieckiego terroru, jest pielęgnowana we wspomnieniach rodzin, często jednak historie te nie są znane ogółowi społeczeństwa. Projekt Zawołani po imieniu, zainicjowany przez wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, prof. Magdalenę Gawin, a realizowany przez Instytut Pileckiego, powstał z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej.

Na potrzeby projektu Instytut Pileckiego stworzył spójny i czytelny sposób wizualnej identyfikacji miejsc pamięci. Materialnym symbolem upamiętnienia jest tablica z inskrypcją w językach polskim i angielskim, umieszczona na kamieniu. Znajdujący się na nim kod QR odsyła do artykułu opisującego wydarzenia, które rozegrały się w danym miejscu. Kamień ten stanowi również trwały element krajobrazu, upamiętniający bohaterów minionych wydarzeń. Stąd też ważną częścią projektu jest współpraca z władzami samorządu terytorialnego i przedstawicielami miejscowej społeczności.

Nazwa przedsięwzięcia  Zawołani po imieniu nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta Pan Cogito o potrzebie ścisłości, w którym poeta podkreślił konieczność precyzyjnego oszacowania liczby ofiar „walki z władzą nieludzką”. Instytut Pileckiego rozpoczął swój projekt w Sadownem 24 marca 2019 roku, w Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Kamień z tablicą pamiątkową został wówczas odsłonięty przez premiera Mateusza Morawieckiego przed domem Leona, Marianny i Stefana Lubkiewiczów – rodziny piekarzy zastrzelonej przez Niemców 13 stycznia 1943 roku.

Zamierzeniem projektu jest przywołanie osób, których imiona i nazwiska pozostawały zbyt długo niewypowiedziane. Oddając im cześć, przypominamy sobie o najwyższych, uniwersalnych wartościach. Tych, którzy powinni zostać zawołani po imieniu, jest znacznie więcej. Instytut Pileckiego będzie kontynuował swe badania i upamiętniał Polaków zamordowanych za pomoc niesioną Żydom.

Do pobrania