Upamiętnienie mieszkańców Gminy Sadowne oraz Rodziny Lubkiewiczów - Instytut Pileckiego

Upamiętnienie mieszkańców Gminy Sadowne oraz Rodziny Lubkiewiczów

Instytut Pileckiego z inicjatywy prof. Magdaleny Gawin – wiceminister w MKiDN, upamiętnił Mariannę, Leona i Stefana Lubkiewiczów zamordowanych przez Niemców w styczniu 1943 roku za przekazanie chleba dwóm Żydówkom.

24 marca, w Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów w Sadownem odsłonięte zostały dwie tablice – jedna poświęcona rodzinie Lubkiewiczów, druga – pomordowanym w czasie okupacji mieszkańcom gminy.

Sadowne to miejscowość w powiecie węgrowskim, w województwie mazowieckim, w której przed wojną dużą część mieszkańców stanowili Żydzi. W lipcu 1942 roku kilkanaście kilometrów od miejscowości Niemcy utworzyli obóz śmierci w Treblince, największy ośrodek zagłady Żydów w Generalnym Gubernatorstwie. W jego pobliżu ukrywało się wielu żydowskich uciekinierów z transportów i okolicznych gett.

Premier Mateusz Morawiecki przemawia w trakcie uroczystego odsłonięcia tablicy upamiętniającej rodzinę Lubkiewiczów

Tragedia rodziny Lubkiewiczów

Jedną z rodzin z Sadownego, które pomagały Żydom, była rodzina piekarzy – Lubkiewiczów. Na początku 1943 roku do Sadownego przybyła karna ekspedycja złożona z niemieckich żandarmów, której zadaniem było wyłapanie ukrywających się Żydów oraz odcięcie pozostałych od źródła pomocy, jakiej udzielali Polacy. Do tragedii doszło 13 stycznia 1943 roku.

Późnym popołudniem pani Marianna Lubkiewicz przekazała znajomym Żydówkom – Czapkiewiczównie i Elizównie – chleb. Kobiety zostały rozpoznane na ulicy przez niemieckich żandarmów i na miejscu rozstrzelane. Żandarmi następnie wtargnęli do domu Lubkiewiczów i rozpoczęli wielogodzinne przesłuchanie połączone z fizycznym i psychicznym znęcaniem się nad gospodarzami oraz ich dziećmi – Stefanem i nieletnią Ireną. Szczególną brutalnością odznaczył się żandarm – niejaki Schultz.

– Schutlz strasznie się znęcał nad moją rodziną; brata, który był zdolny do muzyki i grał ładnie na akordeonie, odwracał do ściany i bił, kopał bez żadnej litości. Ojca bił pięścią po twarzy (…) popychał i kopał (..) O godzinie 22 ej dn. 13-I-1943 r. żandarmi z karnej ekspedycji rozstrzelali wymęczonych i zbitych moich rodziców i brata, na podwórko za ratownictwo Żydów w Polsce. Mnie zostawili jako małoletnią, ale cóż z takiego życia, kiedy odebrali mi zdrowie i chęć do życia – zeznała w 1969 roku w liście do ŻIH Irena Kamińska.

Ciała pomordowanych Lubkiewiczów leżały na śniegu przez dobę, ponieważ Niemcy zakazali ich pochówku. Po egzekucji splądrowali dom Lubkiewiczów, wywożąc zapasy mąki, żywność, sprzęty i ubrania. Zabitemu bratu ściągnięto buty z nóg – nowe, skórzane, z cholewkami, a matce Mariannie ściągnięto po zabiciu: kolczyki ze złota, obrączkę złotą i pierścionek złoty – wspominał po latach najstarszy syn, Stanisław Lubkiewcz.

Okoliczności zamordowania Lubkiewiczów zostały ujawnione w polskich i żydowskich zeznaniach bezpośrednio po wojnie i w latach późniejszych. W 1969 r. starania o upamiętnienie rodziców i brata na własną rękę podjęła Irena Kamińska z domu Lubkiewicz. Zwróciła się wtedy z pismem do Żydowskiego Instytutu Historycznego, w którym szczegółowo opisała śmierć własnej rodziny. Nie dożyła uhonorowania rodziny. Yad Vashem wyróżniło rodzinę Lubkiewiczów Medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata dopiero w 1997 roku.

Upamiętnianie bohaterów

– Cieszymy się z każdego faktu przeżycia ratujących i ratowanych, ale naszym obowiązkiem jest i pamiętanie o tych, którzy zapłacili za pomoc najwyższą cenę – mówi prof. Magdalena Gawin, wiceminister w MKiDN.

Musimy o nich pamiętać również przez wzgląd na rodziny, które wciąż żyją w Polsce i swoją żałobę po stracie bliskich przeżywały w samotności.

Istnieje zasadnicza różnica między karą administracyjną, czy karą więzienia, która groziła za pomoc Żydom w Europie Zachodniej, a torturami i śmiercią pomagających w okupowanej Polsce. Istnieje różnica między odpowiedzialnością indywidualną a zbiorową. Różnic tych zacierać nie wolno. Pamięć o zamordowanych Polakach, nie-żydowskich ofiarach Holocaustu, powinna łączyć ludzi różnych wyznań i narodowości. Powinna łączyć cały wolny, demokratyczny świat – dodaje.

– Jeden bochenek chleba – tyle czasem potrzeba, aby uratować życie. Czasem jednak tyle wystarczy, aby życie stracić, tak jak w przypadku Marianny, Leona i Stefana Lubkiewiczów – mówi Mateusz Morawiecki, Prezes Rady Ministrów.

Tu okrutną śmiercią Niemcy traktowali wszystkich tych, którzy ośmielali się pomagać, czasami w tak wymowny sposób, jakim jest przekazanie bochenka chleba. Bochenków chleba państwo Lubiewiczowie przekazywali setki, tysiące i takich miejsc w Polsce są też setki, może tysiące. Winni jesteśmy im wielką wdzięczność, wielką pamięć.

Krzysztof Kamil Baczyński napisał „O, wybudujcie domy, o, nazwijcie wreszcie Polskę – Polską, nie krzywdą, a miłość – miłością (…), by chleb był dla miłości, nie miłość dla chleba, by czas był tym rosnącym, a nie krwi łakomym. O, wybudujcie domy, jasne, wielkie domy”. Dla rodziny Lubkiewiczów chleb był dla miłości, nie miłość dla chleba… Na ich pamięci my będziemy budować, jasne, wielkie domy – jasną Polskę!

– Sadowne jest istotnym miejscem na mapie okupowanej przez Niemców Polski. Skala terroru wobec ludności cywilnej w Sadownem i okolicach przybierała niespotykaną, nawet jak na Polskę, skalę. Sprawa mordu na Lubkiewiczach pokazuje jasno, że w tych okolicach karano nie tylko za ukrywanie, ponieważ Państwo Lubkiewiczowie nie ukrywali Żydów, ale za każdą formę pomocy Żydom  – mówi dr Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytutu Pileckiego.

Współczucie nie było wystarczającym motywem udzielania pomocyNiezbędna była determinacja, odwaga, gotowość do poświęcenia członków własnej rodziny.

Tylko niektórzy mogli zdobyć się na najwyższy akt heroizmu i dlatego w Sadownem oddajemy im hołd. Pamiętamy o Lubkiewiczach i o tym, że ich dwie zastrzelone podopieczne – Elizówna i Czapkiewiczówna – niosły bochenek chleba.

– Od wielu lat w Polsce i Europie trwa debata o sposobach upamiętnienia ofiar zbrodni z okresu II wojny światowej – mówi Maria Koc, wicemarszałek Senatu – Nie było jednak projektu, który pozwalałby upamiętnić Polaków pomordowanych za ukrywanie swoich żydowskich sąsiadów. To ważne, że upamiętnienie następuje właśnie tutaj, w małej miejscowości, w miejscu gdzie mieszkali Państwo Lubkiewiczowie i gdzie dali świadectwo wielkiej odwagi i poświęcenia.

– Pamięć powinna być żywa. Marianna, Leon i Stefan Lubkiewiczowie byli ludźmi z krwi i kości, takimi jak my. Na zdjęciach widzimy ich w codziennych sytuacjach. Mariannę z rowerem czy Stefana grającego na akordeonie… – komentuje Ewa Besztak Starosta Węgrowski. – Chcemy, żeby pamięć o nich nie ograniczyła się tylko do pomnika, chcemy pamiętać ich na co dzień jako naszych godnych naśladowania sąsiadów. Wspaniałych ludzi, których historia dziś znalazła swoje miejsce w pamięci całego Narodu.

O tablicach upamiętniających

Instytut Pileckiego postanowił wypracować spójny i czytelny sposób upamiętniania tych miejsc i osób we współpracy z lokalnymi społecznościami. Prosty symbol – kamień opatrzony krótką inskrypcją „Pamięci rodziny Lubkiewiczów Leona, Marianny i Stefana zamordowanych przez Niemców 13 stycznia 1943 roku za pomoc Żydom”. Na tablicy znajduje się także QR kod pomagający uzyskać więcej informacji o tym wydarzeniu.

– Jestem szczęśliwa, że starania mojej mamy Ireny Kamińskiej ziściły się. Czekała na to upamiętnienie wiele lat i pisała w tej sprawie dużo listów. Cieszę się, że mogłam dokończyć jej starania – mówi pani Grażyna Olton, wnuczka zamordowanych.

Upamiętnienie

Odsłonięcie tablicy poświęconej rodzinie Lubkiewiczów jest momentem inaugurującym akcję upamiętniania obywateli polskich, którzy nieśli pomoc podczas niemieckiej okupacji. W tym roku i w kolejnych latach planowane są kolejne uroczystości, podczas których Instytut Pileckiego będzie przypominał historie zwłaszcza tych osób, które zapłaciły najwyższą cenę za akt solidarności względem żydowskich współobywateli.

– Pierwszy raz nazwisko Lubkiewiczów pojawia się w zeznaniu Jana Dioniziaka, które spisywał mój poprzednik, Ludwik Karczmarczyk, wójt gminy Sadowne w 1946 roku. Dowiadujemy się z niego, że w wyniku działania karnej ekspedycji niemieckiej zginęło także trzech innych mieszkańców Sadownego oraz około 200 Żydów. Mimo tylu dokumentów, nasza historia ta nie była szerzej znana. Teraz, dzięki inicjatywie Instytutu Pileckiego, historia Sadownego przestanie być tylko historią lokalną a stanie się częścią wspólnego doświadczenia Polaków i Żydów – mówi Waldemar Cyran Wójt Gminy Sadowne.

24 marca odsłonięto także tablicę dedykowaną mieszkańcom gminy Sadowne – pomordowanych, więzionych, zesłanych na roboty i prześladowanych przez niemieckiego okupanta.

Zapraszamy na filmową relację z uroczystości:

Do pobrania