Upamiętnienie Zofii i Bogusia Krasuskich - Instytut Pileckiego
Upamiętnienie Zofii i Bogusia Krasuskich
Zofia i Boguś Krasuscy, zamordowani za pomoc okazaną Żydom w czasie okupacji niemieckiej, zostali uhonorowani w Tworkach k. Siedlec. To ostatni przed wakacjami kamień z pamiątkową tablicą odsłonięty w ramach projektu Zawołani po imieniu.
Niemcy nie oszczędzili nawet dziecka
Zofia i Leon Krasuscy, gospodarze z Tworek koło Siedlec, mieli małego synka, któremu nadali imiona Feliks Bogusław. Chłopca na co dzień nazywano Bogusiem. W 1942 r. do Krasuskich zaczęli przychodzić po pomoc Żydzi, którzy ukrywali się w pobliskim lesie. Rodzina dzieliła się z nimi żywnością. Jesienią, kiedy noce stawały się coraz chłodniejsze, Leon przygotował dla nich kryjówkę w wolnostojącej piwnicy na ziemniaki. Schronienie znalazło tam sześciu lub siedmiu nieznanych z imienia i nazwiska mężczyzn. W dzień nie wychodzili na zewnątrz, więc nikt z dalszej rodziny i sąsiadów nie wiedział o udzielanej pomocy.
13 lutego 1943 r. do gospodarstwa Krasuskich przyjechali Niemcy z pobliskiego Łukowa (dystrykt lubelski) – mówi Agnieszka Dąbek, koordynatorka naukowa projektu z Instytutu Pileckiego. – W poszukiwaniu ukrywających się Żydów przeprowadzili rewizję domu i zabudowań gospodarczych. Brat Leona, Antoni, wraz ze swoim synem Wacławem, został zmuszony by wyrzucić słomę ze stodoły. Miało to ułatwić przeszukanie. Uwagę Niemców zwróciły buty pozostawione przy wejściu do piwnicy. Okazało się, że należały do jednego z ukrywanych Żydów. Po znalezieniu kryjówki wszystkich wyprowadzono na podwórze i ustawiono razem z Zofią i Bogusiem. Leon, który w tym czasie był w stodole przy słomie, wykorzystał moment nieuwagi i uciekł przez dziurę w ścianie zasłoniętą deską na jednym gwoździu. Pobiegł w stronę lasu, gdzie znalazł schronienie. Żandarmom nie udało się go schwytać – dodaje Agnieszka Dąbek.
Niemcy zastrzelili zarówno Zofię, jak i małego Bogusia, a także wszystkich ukrywanych Żydów. Rodzina otrzymała pozwolenie, by matkę z synem pochować na cmentarzu w Wiśniewie, Żydzi natomiast zostali zakopani na miejscu wydarzeń. Leon Krasuski wiele tygodni ukrywał się.
Po wojnie szczątki Żydów zostały przeniesione na cmentarz żydowski. Leon Krasuski sprzedał gospodarstwo, ponieważ nie chciał już do niego wracać. Ponownie ożenił się i założył nową rodzinę.
Upamiętnienie w Tworkach
Upamiętnienie Zofii oraz Feliksa Bogusława Krasuskich rozpoczęła msza święta w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Wiśniewie, celebrowana przez ks. kanonika Henryka Krupę.
Niezwykłe poświęcenie rodziny Krasuskich podkreśliła inicjatorka projektu „Zawołani po imieniu” – prof. Magdaleną Gawin, Wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego: „Chciałam wyrazić mój najgłębszy szacunek dla św. p. Zofii, Feliksa Bogusława Krasuskich oraz jej męża Leona za to, że zdecydowali się na pomoc, ukrywanie Żydów, kiedy wiedzieli, że grozi to śmiercią”.
W trakcie upamiętnienia, w imieniu całej rodziny, głos zabrał Zbigniew Krasuski (syn Leona), który cudem uniknął śmierci: „W lutym 1943 r. na ziemiach tych wydarzyła się tragedia. Niemcy hitlerowscy napadli na dom mojego ojca. Zostali rozstrzelani wszyscy domownicy i ukryci tam Żydzi. Nie oszczędzili nawet niespełna 6-letniego chłopca. Każdy dostał strzał w tył głowy”.
Dyrektor Instytutu Pileckiego, dr Wojciech Kozłowski, podkreślił: „Jest to nasza pierwsza historia, w której od niemieckiej kuli pada kilkuletnie dziecko. Niemiecka okupacja była oparta na strachu. Ten strach można wzbudzić, m.in. mordując ze szczególnym okrucieństwem”.
Współorganizatorami wydarzenia, prócz Instytutu Pileckiego na czele z dyrekcją, dr. Wojciechem Kozłowskim oraz Anną Gutkowską, byli starosta siedlecki Karol Tchórzewski oraz wójt gminy Wiśniew Krzysztof Kryszczuk.