Upamiętnienie Anieli Nizioł zamordowanej za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej | ZAWOŁANI PO IMIENIU - Instytut Pileckiego
Upamiętnienie Anieli Nizioł zamordowanej za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej | ZAWOŁANI PO IMIENIU
3 grudnia w Łańcucie, w ramach projektu "Zawołani po imieniu", Instytut Pileckiego upamiętnił Anielę Nizioł zamordowaną za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Była to 35. uroczystość upamiętniająca ofiary oraz tych, którzy w czasie niemieckiej okupacji stracili życie za pomoc skazanym na zagładę Żydom.
Do uczestników uroczystości list skierował marszałek Sejmu Szymon Hołownia, który zaznaczył, że Aniela Nizioł była bohaterką, która poświęciła życia za drugiego człowieka.
Marszałek przypomniał, że w Polsce pomoc prześladowanym oznaczała wyrok śmierć. „Ten heroiczny sprzeciw wobec deptania wolności i godności człowieka obecnie stanowi dla nas ważny punkt odniesienia. Naszym obowiązkiem jest niezatarta pamięć o Anieli Nizioł i innych bohaterach ratujących Żydów” – napisał Hołownia.
Podkreślił, że odsłonięta tablica powinna być symbolem prawdy o wojennej przeszłości. „Jednocześnie symbolem zwyciężenia solidarności nad nienawiścią i dobra nad złem” – zaznaczył marszałek Sejmu.
Dyrektor Instytutu Pileckiego prof. Magdalena Gawin podkreśliła w swoim wystąpieniu, że program „Zawołani po imieniu” objął swym zasięgiem niemal cały kraj.
„Chcę powiedzieć jedno - te uroczystości nie są smutne. To są radosne uroczystości. Wszystkie ofiary, które upamiętniamy, tak jak Aniela Nizioł, umierały w upokorzeniu. A my, dzisiaj spotykamy się tutaj, aby zawołać ich po imieniu, żeby przywrócić ich do pamięci lokalnej. Nie ma bardziej radosnej chwili. Pamiętamy i będziemy pamiętać na zawsze” – dodała Gawin.
Zdaniem dyrektor Instytutu Pileckiego, musimy pielęgnować i zachować pamięć, bo jest ona „ogromnym narzędziem ataku i obrony”.
W czasie uroczystości głos zabrała krewna Anieli Nizioł, Elżbieta Gwizdak. W swoim przemówieniu dziękowała za upamiętnienie krewnej.
„Aniela była ciocią mojego ojca. Ciocia wychowywała mojego ojca i jego siostrę Eleonorę od małego dziecka, po śmierci ich mamy. Wszyscy mieszkali w Łańcucie. Moja siostra, ja i dwóch moich braci jesteśmy najbliższymi żyjącymi krewnymi Anieli Nizioł” – mówiła.
Gwizdak dodała, że niedzielna uroczystość jest hołdem dla wszystkich, którzy ratowali innych w czasie okupacji.
„Niech ich czyny będą inspiracją dla następnych pokoleń, żeby podążali ścieżką dobra, sprawiedliwości i pamięci” – mówiła krewna Anieli Nizioł.
Historia rodzin Niziołów i Wolkenfeldów
9 września 1939 roku do Łańcuta wkroczyły oddziały niemieckie. Po utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa miasto znalazło się na terenie powiatu jarosławskiego. Niemcy na zajętym obszarze prowadzili politykę terroru, którą egzekwowali siłami policyjnymi i wojskowymi. Od końca października 1939 roku za czyny uznane za skierowane przeciw niemieckiej władzy lub osobom niemieckiej narodowości, a także za przejawy oporu wobec władz okupacyjnych groziła kara śmierci. Wprowadzono również wiele rozporządzeń przeciw obywatelom okupowanej Polski i stosowano działania uderzające w nich. W samym Łańcucie jesienią 1939 roku ofiarą aresztowań padła miejscowa inteligencja. Zatrzymanych umieszczono na dwa tygodnie na zamku w Rzeszowie, by zastraszyć lokalną społeczność przed rocznicą 11 listopada. Szczególnie dotkliwym represjom została poddana ludność żydowska, licząca w latach 30. XX wieku ok. 1/3 mieszkańców 7,5-tysięcznego miasta. W wyniku działalności Niemców dziesiątki Żydów z Łańcuta doświadczyły poniżającego traktowania, pobić i grabieży. Setki wysiedlono za rzekę San – na teren okupowany przez Sowietów – a na ich miejsce stopniowo przesiedlano Żydów z terenów wcielonych do Rzeszy. Były to pierwsze ciosy wymierzone w żyjącą w mieście od XVI roku społeczność żydowską Łańcuta.
W powiecie jarosławskim Niemcy nie stworzyli zamkniętych gett. Jednak od końca 1941 roku Żydów obowiązywał zakaz poruszania się poza miejscowością stałego zamieszkania. W ostatnich dniach lipca 1942 roku władze okupacyjne ogłosiły, że 1 sierpnia rozpocznie się w powiecie wysiedlanie Żydów. Dwa dni później, 3 sierpnia, Niemcy zaczęli wywożenie żydowskich mieszkańców miasta i okolic do obozu przejściowego w Pełkiniach. Z niego mieli oni trafić do obozu zagłady w Bełżcu. Wszelkie pomaganie wysiedlanym, a nawet nabywanie od nich czegokolwiek, było zabronione pod groźbą kary śmierci.
Wielu Żydów starało się ukryć, by przetrwać akcję. Tak też postąpili członkowie jednej z najstarszych i najbardziej znanych łańcuckich rodzin – Wolkenfeldowie. Prowadzili oni w Łańcucie restaurację i zarządzali Bankiem Kupiecko-Rolniczym. W sąsiedniej Albigowej w ich posiadaniu był przejęty od rodziny Potockich młyn. Jego właścicielem u schyłku lat 30. XX wieku był Kalman (Kellman) Wolkenfeld (ur. 1906), znany w mieście z gry w sekcji piłkarskiej żydowskiego klubu sportowego „Trumpeldor” i w orkiestrze „Hazamir”.
Wraz z żoną Liebą Sarą (z domu Feingold, ur. 1912 w Kańczudze) i synem Chaimem (ur. 1937) ok. 10 sierpnia znalazł schronienie w dużym domu rodziny Niziołów przy ul. Kraszewskiego (wówczas: Przecznica) w Łańcucie. Przyprowadził ich tam wynajmujący w tym budynku mieszkanie członek ZWZ-AK, policjant grantowy Antoni Głowniak.
Dom, do którego trafili Wolkenfeldowie, zamieszkiwali Aniela Nizioł (ur. 1889 prawdopodobnie w Hucie Laura koło Siemianowic Śląskich) oraz jej mąż Michał Nizioł (ur. 1890 w Woli Rafałowskiej). Michał prowadził pracownię krawiecką specjalizującą się w modzie damskiej. Przed wojną wychowali dwójkę dzieci brata Anieli, których matka zmarła. Zarówno Gerard (ur. 1911), jak i Eleonora (ur. 1918) w czasie okupacji mieszkali już oddzielnie, ze swymi małżonkami.
Wolkenfeldowie przebywali na strychu i w piwnicy domu przez kilka dni. Według jednej z relacji, pewnego dnia przypadkowa kobieta z sąsiedniej wsi weszła na podwórko Niziołów, by sprzedać jajka. Miała zauważyć Liebę Sarę i przekazać niemieckiemu konfidentowi Krausowi, że w domu na Kraszewskiego są Żydzi. Żydów, którzy ukrywali się w domostwie Michała Nizioła zadenuncjował do żandarmerii niemieckiej znany na terenie Łańcuta volksdeutsch Feliks Kraus, który mi sam o tym mówił[1] – zeznawał po latach Franciszek T.
Sąsiad Niziołów, Roman Kwolek zeznawał o tym co działo się później: zobaczyłem dwóch żandarmów niemieckich ubranych w mundury koloru zielonego […]. W jednym z żandarmów rozpoznałem Kokota, a drugi był zdaje się Dziewulski […]. Widziałem, że Kokot miał zawinięte przy bluzie rękawy i w ręku trzymał taką małą zakrzywioną laskę żydowską. Obaj oni weszli do zabudowania świadka Michała Nizioła. […] Po dojechaniu do ul. Kraszewskiego skręciłem w lewo […], oglądałem się do tyłu, chcąc zobaczyć, gdzie żandarmi pójdą. Po drodze […] spotkałem Michała Nizioła dochodzącego właśnie do ul. Kraszewskiego […] i powiedziałem do niego: „panie sąsiedzie, u was jest żandarmeria”[2].
Ostrzeżony Michał Nizioł nie wrócił do domu – ukrył się w pobliżu i dopiero po upewnieniu się, że żandarmi wyszli, dotarł do zabudowań. Po latach zeznawał o tym, czego się wówczas dowiedział: żona moja obecnie już nieżyjąca Aniela Nizioł poinformowała mnie, że była żandarmeria niemiecka i że wśród nich był i Kokot Józef oraz konfident niemiecki volksdojcz Krauze Feliks. Syna i kobietę, którzy byli ukryci w moim domu, wyprowadzono na ogród i tam zostali oni zastrzeleni przez Kokota Józefa,.[…] natomiast Żyd Wolkenfeld uciekał obok domu sąsiada i tam go dogonił Krauze Feliks, który doprowadził go do Kokota Józefa i ten go zastrzelił[3].
Do wywiezienia zwłok Wolkenfeldów został wezwany furman magistratu. Kalman, Lieba Sara i Chaim zostali pochowani prawdopodobnie na nowym cmentarzu żydowskim. Aniela radziła Michałowi, by wyjechał z miasta – był właścicielem domu, który stał się kryjówką dla Żydów, przeczuwała więc, że może być z tego powodu zagrożony. Jeszcze tego samego dnia Nizioł wyruszył w podróż do Radomia. Aniela nie spodziewała się, że ona sama może być w niebezpieczeństwie. Była kobietą ze Śląska, z żandarmami rozmawiała w języku znanym jej z dzieciństwa – po niemiecku – znała osobiście współpracownika żandarmerii Feliksa Krausa (a jej mąż znał go nawet od dziecka). Działania Niemców zdawały się początkowo potwierdzać jej przypuszczenia. Podczas tego tragicznego sierpnia 1942 roku co kilka dni w Łańcucie dochodziło do podobnych wydarzeń jak to w domu przy Kraszewskiego 38 – ginęli ukrywający się Żydzi – lecz od początku akcji wysiedleńczej w okolicy nikt z chrześcijan nie był represjonowany z tego powodu. Aniela też nie została ani pobita, ani aresztowana. Jednak jej sytuacja okazała się inna – z reguły bowiem nie było Polaków, których można było pociągnąć do odpowiedzialności za pomoc Żydom, ponieważ tamci chronili się we własnych domach i ogrodach.
O rozwoju wydarzeń opowiadał w zeznaniach mąż Anieli: Po upływie kilku dni przyjechała do Radomia koleżanka siostry mojej żony Helena Mazanek zam. w Łańcucie i poinformowała mnie, że żona moja została zastrzelona w związku z wydanym wyrokiem na nią przez Komendanturę Gestapo w Jarosławiu[4].
Według zeznań Michała po kilku dniach od zamordowania Wolkenfeldów żandarmi wysłali po jego żonę gońca. Kobieta zignorowała wezwanie urzędnika, wobec tego dzień później, 23 sierpnia, została aresztowana przez żandarmerię i doprowadzona na posterunek. Tego dnia Niemcy przygotowywali się do egzekucji dużej grupy Żydów złapanych w kryjówce w Rynku, prawdopodobnie również wytropionych przez Feliksa Krausa. Aniela została przesłuchana i, być może w wyniku niedopatrzenia, skierowana bez eskorty niemieckiej do budynku sądu.
W 1958 roku Franciszek T. zeznawał: słyszałem od naczelnika więzienia Stanisława Guźlaka, że Aniela Nizioł nie chce uciekać, mimo iż grozi jej kara śmierci, że podobno dawano jej możność tej ucieczki, że zwolniona została do domu i że sama zgłosiła się ponownie de Sądu i Guźlak powiedział jej, że dzisiaj będzie rozstrzelana. Guźlak dodał, abym przyszedł wieczorem, to zobaczę egzekucję, i jeszcze powiedział mi przy tym, że gdy ją spotkam, to abym powiedział jej, żeby poszła dobie do domu. Faktycznie tego wieczoru przyszedłem do Urzędu Skarbowego, i wchodząc na korytarz sądowy, spotkałem siedzącą na ławce Niziołową. Powiedziałem jej, żeby sobie poszła do domu, nie czekała tutaj, […] i zdaje mi się, że nawet mówiłem, żeby poszła do mojego domu. Niziołowa odparła mi, że ona nigdzie nie pójdzie, ona się niczego nie boi, bo jest niewinna […]. Ja wszedłem do swojego biura, pozostawiając za sobą lekko uchylone drzwi […] dla przekonania [się], co się stanie z Niziołową. W pewnym momencie usłyszałem rozmowę między Kokotem a Niziołową. Wynikało z niej, że Kokot chciał ją prowadzić na dziedziniec sądowy, a ona chciała wyjść na ulicę. Słyszałem, że jednak idą w kierunku dziedzińca, dlatego podszedłem do okna i zauważyłem, jak Niziołowa szła przodem […], a za nią w odległości może 1 m Josef Kokot. W pewnym momencie Niziołowa odwróciła się do tyłu i odezwała się do Kokota: „co pan mnie chce strzelać”, a w tym momencie […] Kokot strzelił jej w twarz z pistoletu, kładąc ją trupem na miejscu. Kokot odszedł, a Niziołowa, jak upadła na ziemię, tak zwłoki jej leżały do rana następnego dnia[5].
Następnego dnia, 24 sierpnia 1942 roku, Aniela Nizioł została pochowana na cmentarzu w Łańcucie.
Volksdeutsch Feliks Kraus został zlikwidowany przez polskie podziemie w lipcu 1944 roku.
Michał Nizioł wrócił do domu dopiero po zakończeniu niemieckiej okupacji. W 1947 roku złożył zeznania w sprawie śmierci swojej żony i działalności niemieckich żandarmów w Łańcucie. Stanął przed sądem w charakterze świadka, kiedy w 1958 roku rozpoczął się proces zabójcy jego żony, niemieckiego żandarma Józefa Kokota, oskarżonego o dokonanie licznych morderstw w Łańcucie i okolicach. Brał on udział w zamordowaniu rodziny Ulmów, która ukrywała Żydów Goldmanów. W trakcie procesu Kokot nie przyznał się do zamordowania Anieli Nizioł, wbrew zeznaniom naocznych świadków twierdził, że nie był zaangażowany ani w jej śmierć, ani w zbrodnię na rodzinie Wolkenfeldów. Ostatecznie został skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na wyrok ograniczenia wolności. Zmarł w więzieniu w 1980 roku.
W 2016 roku Aniela Nizioł została przez izraelski Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem uznana za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata za ratowanie rodziny Wolkenfeldów.
Więcej o programie "Zawołani po imieniu".
(PAP)
[1] Protokół przesłuchania świadka Franciszka T. z 9 lutego 1957 r., AIPN Rz 107/1608, t. 1., s.89
[2] Protokół rozprawy głównej, zeznania świadka Franciszka Kwolka. z 23 lipca 1958 r., AIPN Rz 107/1608, t. 4., s. 56
[3] Protokół przesłuchania świadka Michała Nizioła z 31 stycznia 1958 r., AIPN Rz 107/1608, t. 1., s. 207
[4] Protokół przesłuchania świadka Michała Nizioła z 31 stycznia 1958 r., AIPN Rz 107/1608, t. 1., s. 208
[5] Protokół przesłuchania świadka Franciszka T. z 10 maja 1958 r., AIPN Rz 107/1608, t. 2., s. 173