Upamiętnienie Piotra Kościeleckiego - Instytut Pileckiego

Podczas osiemnastego upamiętnienia w ramach projektu „Zawołani po imieniu” uhonorowaliśmy Piotra Kościeleckiego, zamordowanego przez Niemców za pomoc udzieloną Żydom podczas okupacji. Upamiętniliśmy również zabitych, nieznanych z imienia Żydów.

Piotr Kościelecki mieszkał samotnie na uboczu kolonii wsi Grądy-Woniecko. Jego żona – Zofia z domu Pojmańska – zmarła jeszcze przed wybuchem wojny, a syn Jan mieszkał prawdopodobnie w pobliskiej Wiźnie. Dom Piotra znajdował się pod lasem, niedaleko torfowisk. Mężczyzna utrzymywał się z rolnictwa, prowadząc niewielkie gospodarstwo. Kiedy w końcu 1942 roku Niemcy rozpoczęli akcję likwidacji okolicznych gett, wielu Żydów ratowało się ucieczką i poszukiwało schronienia. Świadomy grożącej za to kary śmierci Kościelecki udzielił pomocy kilku zbiegom, zapewniając pożywienie i możliwość ukrycia w stogu siana na terenie swojego gospodarstwa. Kiedy Witold Rogalewski, krewny Piotra Kościeleckiego, opowiada ciąg dalszy tej historii, wskazuje na zupełny przypadek, który zadecydował o splocie nieszczęśliwych wydarzeń.

21 listopada 1943 roku niemieccy żołnierze, którzy przebywali na turnusie rehabilitacyjnym w pobliskim majątku w Grądach-Woniecku, wybrali się na polowanie. Podczas tropienia zwierzyny natrafili na liczne ludzkie ślady wokół zabudowań Piotra Kościeleckiego, co sprowokowało ich do przeszukania gospodarstwa. Kościeleckiego nie było w tym dniu w domu: „Na widok zbliżających się Niemców Żydzi wpadli w popłoch. Dwóch, wykorzystując nieobecność gospodarza, ukryło się w jego domu. Natychmiast zostali odnalezieni i zastrzeleni, mimo prób stawienia oporu. Trzeci Żyd zginął od kuli podczas ucieczki, w odległości 100–200 metrów od domu. Pozostali, w tym jedna kobieta, zdołali zbiec. Zachowane zeznania nie pozwalają na odtworzenie dalszego przebiegu wydarzeń w tym dniu” – mówi Marcin Panecki, historyk z Instytutu Pileckiego.

Następnego dnia na posesję Kościeleckiego przyjechało dziesięciu niemieckich żołnierzy z majątku w Grądach-Woniecko i ośmiu żandarmów z posterunku w Rutkach. Komendant żandarmerii wyprowadził Kościeleckiego z domu, okładając go kijem. Dom przeszukano, a Piotra poddano rewizji. Sprowadzonym polskim sąsiadom polecono wykopać dół na ciała straconych dzień wcześniej Żydów i przystąpić do rozbiórki zabudowań gospodarczych. Kościelecki został doprowadzony do nieodległego stogu siana i tam zamordowany dwoma strzałami w głowę. Jego ciało zakopano we wspólnej mogile z uciekinierami: „(…) był rozstrzelany o 20 metrów od swego domu. Dół kopałem z Tymińskim, dla Kościeleckiego i Żydów. Gdy kopaliśmy dół to w tym czasie Piotr Kościelecki jeszcze żył” - zeznawał 17 kwietnia 1947 r. przed Sądem Okręgowym w Łomży Piotr Milewski, naoczny świadek tamtych wydarzeń.

Z rozkazu Niemców został rozebrany dom, a wszystko, co stanowiło jakąkolwiek wartość, przewieziono na posterunek żandarmerii w Rutkach. Ciało 61-letniego Piotra zostało później ekshumowane przez jego syna Jana i pochowane na cmentarzu parafialnym w Wiźnie. Zarówno Jan Kościelecki, jak i pozostali członkowie rodziny Piotra, nie byli skłonni rozmawiać o tym, co dokładnie zaszło w listopadzie 1943 roku. Dariusz Wojtkowski, krewny zamordowanego, tę niechęć tłumaczy nie tylko traumą, ale i strachem.

Z tego powodu upamiętnienie Piotra Kościeleckiego, do którego doszło prawie 80 lat po jego śmierci, było dla krewnych wydarzeniem wielkiej wagi. Uroczystość, która miała miejsce 9 czerwca w Grądach Woniecku, rozpoczęła się od mszy świętej w kościele pw. Miłosierdzia Bożego, celebrowanej przez ks. Krzysztofa Krajewskiego.

Następnie na terenie przed Szkołą Podstawową im. kpt. W. Raginisa w Grądach-Woniecku odsłonięto tablicę, poświęconą pamięci Piotra Kościeleckiego, a także nieznanych z imienia Żydów, którym udzielał pomocy. Jak podkreśla Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytutu Pileckiego: „Bezwzględne realia niemieckiej polityki okupacyjnej w Polsce obliczone były na zniszczenie wszelkich więzi solidarności między Polakami a Żydami, a najdrobniejszy gest współczucia, każdy ludzki odruch karały śmiercią. Historia z Grądów-Woniecka to kolejny przypadek, w którym ratujący i ratowani ponoszą śmierć, a potem są chowani we wspólnej mogile. Dlatego honorując pamięć o Piotrze Kościeleckim, czcimy również pamięć o Żydach (…). To nasze wspólne zadanie, by pamiętać o wszystkich Polakach i Żydach zamordowanych w Polsce w czasie okupacji niemieckiej”. Obecny na uroczystości rabin Oriel Zaretsky odmówił modlitwę za zmarłych.

Inicjatorka projektu „Zawołani po imieniu”, wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Magdalena Gawin, zwróciła uwagę na pielęgnowanie pamięci o bohaterskiej postawie Piotra Kościeleckiego wśród społeczności lokalnej: „Nie wiem, jak w ogóle można opisać ten typ nienawiści. Nie wiem, brakuje słów. To naprawdę trudne, zwłaszcza dla rodziny, która jest tutaj z nami, że musiała tak długo czekać – tyle lat po wojnie – żeby upamiętnić lokalnych bohaterów (…). Przechodzimy trudny moment, kiedy opowiadamy tę historię, kiedy dzielimy się prawdą, wiedzą, kiedy spotykamy się w bólu, ale przypomnę, że ta uroczystość ma także charakter integrujący. To jest przyjęcie lokalnych bohaterów do wspólnoty lokalnej (…). Bardzo zależałoby mi na tym, żeby pamięć o tym wydarzeniu była żywa, żeby nie ograniczała się tylko do składania kwiatów i zapalania zniczy”.

Witold Rogalewski z prof. Magdaleną Gawin

W uroczystości uczestniczyli mieszkańcy Grądów-Woniecka, w tym uczniowie lokalnej szkoły podstawowej, a także zaproszeni goście, m.in. sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki Dariusz Piontkowski, senator RP  Marek Adam Komorowski, a także posłowie na Sejm RP Jarosław Zieliński oraz Stefan Krajewski. Współorganizatorami wydarzenia, prócz Instytutu Pileckiego na czele z dyrekcją, dr. Wojciechem Kozłowskim oraz Anną Gutkowską, było Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, wójt gminy Rutki Dariusz Sławomir Modzelewski oraz starosta zambrowski Stanisław Władysław Ożlański.

Zachęcamy do obejrzenia relacji z uroczystości.