Upamiętnienie Stanisława i Marianny Siniarskich oraz ich dzieci zamordowanych za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej - Instytut Pileckiego

Upamiętnienie Stanisława i Marianny Siniarskich oraz ich dzieci zamordowanych za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej

10 marca 2024 r. w Lutkówce na Mazowszu, w 80. rocznicę tragicznych wydarzeń, Instytut Pileckiego upamiętnił Stanisława i Mariannę Siniarskich oraz ich dzieci, Mariana, Irenę i Edwarda – zamordowanych przez Niemców wraz z ukrywającymi się u nich Żydami: Wolfem Lipszycem, Chaną i ich nowo narodzonym synem.

W uroczystości wzieli udział przedstawiciele rodziny Siniarskich oraz przybyli specjalnie na tę okazję ze Stanów Zjednoczonych i Izraela członkowie rodziny Lipszyców. W Lutkówce spotkali się po raz pierwszy: Krzysztof Siniarski (wnuk Zdzisława Siniarskiego, syna zamordowanego Stanisława) i Roni Lipszyc (syn Chaima Lipszyca, brata zamordowanego Wolfa).

Krzysztof Siniarski, prawnuk zamordowanych Marianny i Stanisława
W dniu dzisiejszym odczuwam ulgę, że historia, która towarzyszyła mi bliżej lub dalej przez całe moje życie, znalazła swój finał poprzez odsłonięcie tej tablicy – mówił Krzysztof Siniarski, prawnuk zamordowanych Marianny i Stanisława.
Roni Lipszyc, syn Chaima, brata Ratowanego Wolfa Lipszyca
Nasz ojciec miał na imię Chaim, co po hebrajsku znaczy >>życie<<. On przeżył, ale my dziś oddajemy hołd wszystkim tym, którzy polegli, którzy musieli oddać życie tragicznie, tutaj, 10 marca 1944 roku – i wszystkim, których życie zabrała wojna. Nidy więcej – mówił Roni Lipszyc, syn Chaima, brata Ratowanego Wolfa Lipszyca.
Magdalena Gawin, Dyrektor Instytutu Pileckiego,
Nasze wspólne spotkanie, krewnych pomordowanych Polaków i Żydów, to symboliczny akt przezwyciężenia zła – powiedziała dyrektor Instytutu Pileckiego, prof. Magdalena Gawin.

Była to 36. uroczystość realizowana w ramach programu „Zawołani po imieniu”, poświęconego tym, którzy stracili życie w czasie niemieckiej okupacji za pomoc skazanym na zagładę Żydom. Program jest objęty Patronatem Honorowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy. Wydarzenie współorganizowane było przez powiat żyrardowski, gminę Mszczonów i Mszczonowskie Stowarzyszenie Historyczne. W uroczystościach wzieli udział tłumnie zgromadzona społeczność lokalna, partnerzy samorządowi, wojsko, a także reprezentanci Kościoła Katolickiego i gminy żydowskiej.
Historia rodziny Siniarskich i Lipszyców

Stanisław Siniarski (ur. 3 maja 1899) i jego żona Marianna z domu Zgórzak (ur. 22 stycznia 1901) wraz z dziećmi: Marianem (ur. 10 października 1928, synem Stanisława z pierwszego małżeństwa), Ireną (ur. 6 maja 1935) i Edwardem (18 lipca 1936) mieszkali w domu położonym na uboczu wsi Lutkówka. Na początku 1944 roku udzielili schronienia parze młodych Żydów: pochodzącemu z Żyrardowa Wolfowi Lipszycowi (ur. 24 maja 1922) oraz Chanie pochodzącej z Grodziska Mazowieckiego. Chana była w zaawansowanej ciąży. Razem z Wolfem szukali bezpiecznego miejsca, gdzie mogłaby urodzić. Mimo trudnych warunków życia pod okupacją oraz ryzyka, jakie wiązało się z przyjęciem Żydów, Siniarscy nie odmówili pomocy bliźnim. Wolf i Chana zaczęli ukrywać się w domu rodziny Siniarskich najprawdopodobniej w lutym 1944 roku. Na początku marca Chana urodziła syna.

Niemiecka zbrodnia z 10 marca 1944 roku

Wczesnym rankiem w piątek 10 marca 1944 roku do Lutkówki przyjechali funkcjonariusze niemieckiej żandarmerii oraz Schupo z Żyrardowa. Szukali domu rodziny Siniarskich. Z żandarmami był również Józef O., zabrany z żyrardowskiego aresztu, który miał im służyć za przewodnika. Gdy funkcjonariusze dotarli na miejsce, na podwórku zastali Stanisława Siniarskiego. Jeden z żandarmów zapytał go, czy kogoś ukrywa. Kiedy Siniarski zaprzeczył, został uderzony w twarz. Przesłuchiwany po wojnie Józef O. zeznawał w tej sprawie:

„Wtedy żandarmi kazali Siniarskiemu podnieść ręce do góry i stanąć twarzą do drzwi stodoły, a mnie kazano stanąć za ścianą stodoły i jeden z żandarmów stanął przy mnie, wtedy zaczęli krzyczeć, by wszyscy wychodzili z domu. Widziałem, jak wyszła żona Siniarskiego, a potem troje dzieci. Wszystkim kazali stanąć pod ścianą stodoły i zaczęli strzelać do domu przez drzwi i okna, dopiero po jakimś czasie widziałem, jak wyprowadzono Żyda w bieliźnie i wtedy kazali wszystkim położyć się na ziemi, Siniarski z żoną i dziećmi położyli się jedno przy drugim twarzami do ziemi, a Żyd o dziesięć metrów dalej [...]”.
Protokół przesłuchania podejrzanego Józefa O. z dn. 6 czerwca 1945 r. APW, V 1 Sn 643/48, k. 194.

Po tym, jak Stanisław i Marianna oraz ich dzieci, a także Wolf Lipszyc wykonali polecenie Niemców i położyli się na ziemi, jeden z żandarmów zabił ich serią strzałów z broni maszynowej. Następnie Niemcy weszli do domu, gdzie w jednej z izb znaleźli leżącą Chanę z noworodkiem. Kobieta i jej kilkudniowy syn zostali zamordowani strzałami z pistoletu. Po dokonaniu zbrodni żandarmi przystąpili do grabieży mienia Siniarskich. Rozkazali również miejscowej ludności, aby przygotowano dla nich furmanki i sprowadzono sołtysa.

„[…] Jeden z żandarmów zapytał mnie, czy jestem sołtysem tej gromady. Odpowiedziałem, że nie jestem sołtysem. Wtedy dał mi rozkaz, że po ich odjeździe będę za to wszystko odpowiadał, więc muszę pilnować, żeby nic nie zginęło, a poza tym dać znać sołtysowi. Sołtys miał wszystko spisać i zabezpieczyć, a trupy zamordowanych zakopać. Poza tym zawołał mnie do komory, gdzie leżał trup zamordowanej Żydówki, która dopiero co porodziła dziecko i wskazując na mnie, powiedział – «i tą Żydówkę zakopać»”.
Protokół przesłuchania świadka Jana Pyczota z dn. 31 maja 1945 r. APW, V 1 Sn 643/48, k. 186-187.

„W dniu 10 marca 1944 r. o godzinie 8 rano przyszedł żandarm niemiecki na podwórze nasze i pytał się o gospodarza, i kazał zaprzęgnąć konie do wozu, i zajechać na podwórze do Siniarskiego Stanisława. Zaprzęgnąłem konie i zajechałem na podwórze do Siniarskiego Stanisława. Zajeżdżając na podwórze, zobaczyłem pięć osób zabitych od Siniarskich i jednego Żyda pod płotem. Poza tym widziałem Józefa O., który stał z żandarmami na podwórku w ilości około czternastu osób. Kazali mi żandarmi zostawić wóz z końmi i iść do domu po worek. […] Poszedłem do domu po worek, który im przyniosłem […]. O. zawołał mnie z workiem do obory, abym trzymał worek, a on łapał kury i kładł do worka. Po wyłapaniu kur i króli […], załadowali wszystko na wóz, zabrali mnie ze sobą. Jechaliśmy w kierunku Mszczonowa dwoma furmankami”>
Protokół przesłuchania świadka Bronisława Zgórzaka z dn. 31 maja 1945 r.
APW, V 1 Sn 643/48, k. 184.

Ekshumacje

Po zakończeniu wojny przeprowadzono ekshumacje zamordowanych rodzin. W czerwcu 1945 roku, kiedy do kraju wrócił z robót przymusowych syn Stanisława, Zdzisław Siniarski, przeniesiono ciała jego rodziców oraz rodzeństwa na cmentarz w Lutkówce. Natomiast pod koniec lat 80. do Polski przyjechał Chaim Lipszyc, jedyny przedstawiciel rodziny Lipszyców, który przeżył wojnę. Z jego inicjatywy ekshumowano szczątki zamordowanych Żydów.

Prace ekshumacyjne w Lutkówce, koniec lat 80. Fotografia ze zbiorów rodziny Lipszyców.
Chaim Lipszyc przy grobie Wolfa i Chany. Fotografia ze zbiorów rodziny Lipszyców.
Proces

Józef O., który doprowadził żandarmów do gospodarstwa w Lutkówce, został w 1948 roku oskarżony i skazany za złożenie donosu na Siniarskich. Dowody w tej sprawie nie były jednak jednoznaczne. Część świadków twierdziła, że to Stanisław B., który wcześniej przez pewien czas udzielał schronienia Chanie, przekazał Niemcom informacje o tym, że Lipszycowie ukrywają się w Lutkówce. Ostatecznie sprawę wobec niego umorzono. Nie udało się również zidentyfikować żadnego z żandarmów odpowiedzialnych za zbrodnię z 10 marca 1944 roku.


Potomkowie rodzin Lipszyców i Siniarskich spotkali się po raz pierwszy 8 marca 2024 r. w Warszawie. Dwa dni później, w niedzielę 10 marca w Lutkówce odbyło się uroczyste upamiętnienie w ramach programu "Zawołani po imieniu".

 


Program „Zawołani po imieniu” poświęcony jest Polakom zamordowanym za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Pamięć o tych, którzy wykazali się heroizmem w obliczu niemieckiego terroru, jest pielęgnowana we wspomnieniach rodzin, często jednak historie te nie są znane ogółowi społeczeństwa. Dzięki działaniom podejmowanym z rodzinami ofiar i wspólnotą samorządową pamięć o nich, staje się częścią lokalnej historii. Odsłonięty kamień pamięci przypomina o uniwersalnych wartościach, które wyznaczają miarę człowieczeństwa. Program powstał z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej. Więcje o programie (kliknij).